Magdalena Fudala

Rzadziej przeglądam się w lustrze, częściej w oczach swoich bliskich

Rozmawiała: Dagmara Rybicka

Zaskoczył Panią udział w kampanii „Jesteś idealna, kiedy jesteś sobą”?

Zostałam uprzedzona w momencie, gdy przedstawicielka firmy Patrizia Aryton skontaktowała się z moją przyjaciółką, która mnie zgłosiła. Ania Duda zadzwoniła, aby zniwelować szok i mieć pewność, że potraktuję sprawę poważnie, a nie jako żart. Byłam bardzo mile zaskoczona.

Jak zdefiniować, czym są Dobre Rozmowy? Kto gości w Pani Salonie Kobiet?

Salon Kobiet jest spełnieniem marzeń, zarówno moich, jak i trzech zacnych współorganizujących i przyjaciółek. Pomysł zrodził się w głowie Augustyny Nowackiej, szefowej Kieleckiego Centrum Kultury, która do udziału zaprosiła trzy dziennikarki - Marzenę Sobalę, Olę Bielecką i mnie. Pomimo że jesteśmy różne i reprezentujemy trzy pokolenia, łączy nas sposób widzenia świata, chęć rozmowy z ludźmi, gotowość do ich poznawania i rozumienia. Pandemia dała w kość osobom pracującym na relacjach, więc odzyskanie możliwości osobistych spotkań, które odbywają się w Galerii Winda Kieleckiego Centrum Kultury jest lekiem na całe zło. Zależy nam na prowadzeniu rozmów, które otwierają się na drugiego człowieka. Założeniem jest życzliwość, każdy, kto chce się z nami spotkać przekonuje się, że tworzymy platformę porozumienia i czuje, że jest mile widzianym gościem. W Salonie gospodarzą kobiety, ale jest to „miejsce dobrej rozmowy” otwarte także na mężczyzn, bo przecież świat tworzymy wspólnie.

Potrafi Pani być nieaktywna? Pomimo rozpierającej energii usiąść z założonymi rękami?

Nie za dobrze czuję się w jednym miejscu na dłużej. Włożenie w szufladę zaczyna mi przeszkadzać, ja lubię robić nowe rzeczy. Pracując w biznesie i public relations tęskniłam do dziennikarstwa, z którego zawodowo wyrosłam. Jak tlenu potrzebuję relacji z ludźmi. Ich istotę podkreślam współpracującym ze mną klientom - niezależnie od tego, co sprzedajemy, ważny jest człowiek. Przygoda z marką Patrizia Aryton była dla mnie dobrem zawodowym, utwierdziła mnie w przekonaniu, że na świecie jest jeszcze firma, która nie tylko mówi o tym, jak ważni są pracownicy, ale też to robi. Dba o ludzi, o klientów i relacje, ze zrozumieniem, że bez nich nie możemy prawidłowo funkcjonować. Tęsknota do spotkań spowodowała, że z przyjemnością przyjęłam propozycję Augustyny, by współtworzyć Salon Kobiet. Po pierwsze wróciłam do dziennikarstwa w rozmowach, które najbardziej kochałam i robię je na własnych zasadach. Nikt nie narzuca “rozmawiaj z tym, czy tamtą”, każda z nas szuka sobie rozmówców, ustala warunki i prowadzi dyskusję. Szukamy osób, które podobnie, jak my chcą, aby głośna wymiana myśli była twórcza i dobra.

Dziennikarstwo uzależnia?

Oczywiście, że tak. Uzależnia, wciąga i gdyby czasy były lepsze dla branży, bardziej uczciwe, wchodziłabym na nowo w zawód głębiej. Jest piękny, daje kontakt z ludźmi, pozwala poznawać wiele osób z którymi przez lata utrzymuję kontakty. Wystarczy, że zadziała chemia, która z nami zostaje. Tak mam z Mariuszem Szczygłem, poznałam go jako prowadzącego „Na każdy temat”, a dzisiaj znam laureata Nike, sławnego pisarza, który kompletnie się nie zmienił, jako człowiek. Jesienią będzie gościem w naszym Salonie!

Dlaczego tak ważna jest dla Pani transparentność zasad?

Dla mnie zasady, które przyjmujemy muszą być czytelne. Jeśli coś jest wyraźnie powiedziane, my nie możemy się tłumaczyć niewiedzą (śmiech), ale trzeba to ustalić na samym początku. Działa z powodzeniem tak w biznesie, jak i w relacjach osobistych. Mając jasno wytyczone i wyartykułowane reguły, potwierdzone obustronnym zrozumieniem, jest nam łatwiej współpracować, prowadzić interesy, dogadywać się. Żyje nam się lepiej.

Takie postawienie sprawy wymaga szczególnych umiejętności komunikacyjnych?

Komunikacja jest sztuką, w której nasze intencje powinny być zrozumiane jak tego chcemy. Dziś świat wygląda tak, że wyrzucamy z siebie masę komunikatów, wszyscy są nadawcami i oczekują, że odbiorcy z automatu pojmą, zrozumieją i zastosują się do oczekiwań nadawcy. Komunikacja jest bardziej skomplikowana, najtrudniejsze jest zrozumienie intencji i słuchanie siebie nawzajem. Jeśli jesteśmy w tym powierzchowni, czasem byle jacy, bo jest szybko, głośno, są różne zakłócacze dookoła, brak czasu, trudno o jej prawidłowość. Jestem zdania, że komunikacja podobnie jak relacje wymaga nieustannej pracy i zaangażowania, uwagi.

Magdalena Fudala

Co pomogło Pani wypracować kompromis pomiędzy ambicjami zawodowymi, a rodziną?

Jest powiedzenie, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Godzenie ról nie jest łatwe, szczególnie, że my, kobiety, mamy ich więcej niż panowie. Warto zaopiekować się sobą, żeby rodzina była zaopiekowana. Co z tego, że będę w domu, na czas, jeśli skumulują się we mnie frustracja i poczucie nieszczęścia. To, jak z zaleceniem w samolocie, gdy wypada maska tlenowa - załóż ją najpierw sobie, potem dziecku. Dotyczy ono także życia zawodowo-rodzinnego. Oczywiście musimy w to włożyć więcej zaangażowania i umiejętności, slalomu pomiędzy elementami życia, ale cóż, taka nasza rola (śmiech). Nie da się podzielić z partnerem, że jedno dziecko urodzi on, a drugie ja. Jeśli my stawiamy na siebie, na swoją formę fizyczną, umysłową i dobrze się z tym czujemy, nasza rodzina również na tym nie straci. Istotna jest równowaga, nie można zatracić się w pracy zapominając o bliskich i odwrotnie. Nie mam nic przeciwko temu, że kobiety spełniają się zawodowo w domu, to przecież ciężka praca na cały etat. Szanuję ich wybór.

Na czym polega Pani rola w Stowarzyszeniu Pracodawców?

Moja firma jest członkiem Forum, a ja jestem dyrektorem Stowarzyszenia. Wspieramy firmy, prowadzimy projekty związane z aktywizacją rynku pracy. Inicjujemy biznesowo-przedsiębiorcze działania na rzecz pracodawców i lokalnej kieleckiej społeczności, którą łączymy, jesteśmy również opiniodawczy dla władz lokalnych w różnych gremiach.

Czy Pani głos w Radzie Biznesu jest wyraźnie słyszalny dla władz?

Rada Biznesu to twór powołany przez Prezydenta Miasta Kielc jako swoje ciało doradcze, więc głos przedsiębiorców jest słyszalny. Mam przyjemność być przewodniczącą Rady i dialog był dla mnie priorytetem. Bo dla urzędników i polityków dialog jest najtrudniejszy. Pandemia przeszkodziła nam w spotkaniach, których celem było wzmacnianie informacji, ale w tej chwili staramy się odbudować poczucie wspólnoty. Po wybuchu wojny działaliśmy na rzecz uchodźców z Ukrainy, wspieraliśmy organizacje, firmy realizowały różne działania. Staramy się być pomocni dla władz, mówić, co nam przeszkadza i co można zrobić lepiej, a jednocześnie wspierać dobre inicjatywy wdrażane przez miasto. Rozumiemy i doceniamy, że jesteśmy częścią społeczności.

Zdarza się Pani nagły wyrzut emocji? Na czym polega bycie sobą na co dzień?

Hasło kampanii „Jesteś idealna, kiedy jesteś sobą” uważam za świetne! Zastanawiałam się nad nim bardzo, gdy poproszono mnie, abym przekazała firmie Patrizia Aryton moje wnioski. Powiedziałam i podtrzymuję, że daje ono dużo poczucie wartości kobietom. Nie muszę być doskonała, aby być fajna. Rzadziej przeglądam się w lustrze, częściej w oczach swoich bliskich, przyjaciół. Jeśli widzę, że dla nich jestem ważna, czuję sens, a nie oczekiwania czy blichtr, który dzisiaj jest modnym życiem z Instagrama. Najważniejsza jest prawdziwość i zgoda na siebie, doskonałość może nam przeszkadzać. Dążenie do perfekcji przyćmiewa najważniejsze wartości w życiu i to, jacy chcemy być i z kim to robimy. Nie wiemy, czym naprawdę jest ideał, więc po co dążyć do czegoś, co nie istnieje. Wewnętrzny spokój pozwala czuć, że jestem fajna, pomimo, że mam określone centymetry w pasie. Zawsze marzyłam o kręconych włosach, a mam proste, czy to ma jakieś znaczenie? Myślę, że takie postrzeganie przychodzi z wiekiem, świat wtłacza nas w ramy i oczekiwania. Żyjemy z tym, zachłystujemy się działaniami, dietami, ciągle jesteśmy niezadowolone, pomimo tego, że jesteśmy fajne. To najlepsze określenie! Zaskakujące, że z pozostałym uczestniczkami kampanii widziałyśmy się pierwszy raz w życiu, a po krótkiej rozmowie stwierdziłyśmy, że ktoś nas w to miejsce sprowadził, bo czujemy się, jakbyśmy znały się lata. To samo flow, ta sama chemia. A emocje? Tak, są ważne i potrzebne, gdy są prawdziwe. Szczerość emocji powala nam lepiej rozumieć innych i samych siebie.

Rola ambasadorki to wyzwanie, odpowiedzialność czy presja?

Nie czuję presji. Poznałam cudownych ludzi, co jest dla mnie wartościowe. Poznałam markę z bliska i jestem usatysfakcjonowana, ponieważ jest prawdziwa, co bardzo mi się podoba. Tworzą ją zaangażowani ludzie, więc to dla mnie przyjemność i duże szczęście, że mogę być częścią takiego przedsięwzięcia.